Wyjazd do Alanyi

Uwaga: polecam używać sieci Wi-Fi. Każde zdjęcie zostało skompresowane, ale ostrzegam, aby nie zużyło pakietu danych z sieci komórkowej.
Wszystko zaczyna się od pakowania. Wpadliśmy na pomysł, aby ponaklejać małe, charakterystyczne naklejki. To naprawdę bardzo dobry pomysł, ponieważ bagaż od razu rzuca się w oczy 🙂
Wylot z Pyrzowic… Polecam zajrzeć na stronę lotniska wcześniej, aby uniknąć szukania wszystkiego na miejscu. Warto też pamiętać, że lotnisko jest duże.
Ola gdzie uciekasz? 😀
Tak lepiej! 😀 Podczas lotu dostaliśmy darmowe picie oraz drożdżówkę 😀
Alanya to miasto i dystrykt w południowej Turcji, znajdujące się w prowincji Antalya, na wybrzeżu Morza Śródziemnego. Miasto leży na Tureckiej Riwierze, a od strony lądu otaczają je majestatyczne góry Taurus. Jest zlokalizowana na obszarze dawnej Pamfilii. Alanya to jeden z największych tureckich kurortów wypoczynkowych, położony około 135 km na wschód od Antalyi. Na południe od centrum miasta wznosi się skalny cypel zamkowy o wysokości blisko 250 metrów. Cypel ten pełnił kiedyś rolę twierdzy obronnej, na której znajdowały się trzy wieże.

W końcu dotarliśmy do miejsca docelowego! Mimo że hotel ma tylko trzy gwiazdki, byliśmy bardzo zadowoleni z obsługi i panującej tam czystości.

Małe piwko i uśmiechnięta kobieta, to jest to! 😀 W hotelu serwowali bardzo dobre piwo, nazywa się Tuborg.

Czas na smażing, plażing, opierniczaning…
Czerwona Wieża, znana również jako Kızılkule, to charakterystyczna, ośmiokątna budowla zlokalizowana w Alanyi, na południu Turcji. Znajduje się po wschodniej stronie cypla zamkowego, niedaleko portu, i stanowi jedno z najbardziej rozpoznawalnych symboli miasta, pamiętających czasy panowania Seldżuków.
Wieża została wzniesiona w 1226 roku na polecenie sułtana Alaeddina Keykubata. Za jej projekt odpowiedzialny był architekt Ebu Ali Reha el Kettani, który wcześniej pracował przy budowie Zamku w Synopie. Ze względu na trudności związane z konstrukcją wyższych kondygnacji, do wykończenia wieży wykorzystano czerwoną cegłę, co nadało jej charakterystyczną nazwę. W niektórych miejscach użyto także marmuru pochodzącego z ruin antycznego miasta.
Czerwona Wieża miała kluczowe znaczenie obronne – jej główną rolą była ochrona portu i stoczni przed atakami z morza. Przez stulecia służyła celom wojskowym. Po przeprowadzonych renowacjach w latach 1950 i 1979, pierwsze piętro zostało udostępnione zwiedzającym i przekształcone w Muzeum Etnograficzne.
A tak wygląda w środku 🙂
Czy to jest awokado? 😮


Katapulta strzegła przed atakami najeźdźców.
Widok z samej góry, sami oceńcie 🙂 Z miejsca, skąd wypływają statki, kupiliśmy łącznie trzy wycieczki: jazdę otwartym jeepem po górach Alanyi, rejs statkiem oraz safari na quadach. Polecam, aby po przyjeździe w takie miejsce najpierw rozejrzeć się i poszukać kilku różnych opcji. My za te trzy wycieczki dla dwóch osób zapłaciliśmy 150 euro, podczas gdy w hotelu średnio jedna wycieczka dla jednej osoby kosztowała 60-90 euro. Wszystko załatwiliśmy sami, bez pośredników. Jeśli znasz choć trochę angielski, dasz radę. Każda wycieczka zaczynała się od tego, że przyjeżdżał po nas transport. W trakcie dnia mieliśmy obiad, który był wliczony w cenę wycieczki. Kontaktowałem się bezpośrednio przez WhatsAppa z Turkiem, który informował nas o godzinach przyjazdu busa.
Po zakupionych wycieczkach poszliśmy na bazar, należało się Nam! 😀
Czas zacząć pierwszą wycieczkę, czyli jazda jeepem.
Myślałem, że spadniemy z tej drogi 🫢
W oddali widać meczet, z którego wieżyczek co jakiś czas rozbrzmiewają modlitwy na całą okolicę.
Wszyscy razem z przewodnikiem zaraz pójdziemy do ogrodu, gdzie rosną egzotyczne owoce, które potem będziemy kosztować.

Na zdjęciu widoczne są kaktusy, jednak nie można było ich dotykać, ponieważ ich obróbka przed spożyciem jest trudna.
Nie wiem czy wiedzieliście ale banany rosną do góry nogami…<ja nie wiedziałem>
Pomarańcze w okolicy zbierane są nawet pięć razy w roku, cały czas rosną.
Czas na testowanie owocków! 🙂
Sok ze świeżo wyciskanych pomarańczy jest zupełnie inny niż ten sklepowy – nie jest taki słodki…
Po poczęstunku jedziemy dalej, wokół Nas tylko obcokrajowcy, nie było żadnych Polaków.
Jednym z punktów wycieczki było odwiedzenie podziemnej jaskini. Zapraszam do środka!


Po wnętrzu jaskini prowadził stalowy podest. Mimo, że jestem z dala od pracy i tak przyglądałem się w jaki sposób został wykonany, no cóż… 🙂
Selfie musi być! 🙂
Wygląda jak jaskinia Batmana 🦇
Przyszła mi do głowy pewna myśl – ile czasu zajęło Matce Naturze ukształtowanie czegoś takiego?
Nietoperzy żadnych nie widzieliśmy 🦇
Jedziemy dalej…
Potem czekał na nas kolejny posiłek, czyli lokalne naleśniki z serem, ziemniakami albo Nutellą. Ja wziąłem te z ziemniakami, a Ola z Nutellą.
Potem czekały na nas jeszcze kolejne malownicze widoki dzikiej Alanyi. Zatrzymaliśmy się również przy wodospadzie, ale nie nagrywałem tego – musiałem też trochę się pobawić, a nie tylko robić zdjęcia.
Na koniec wycieczki czekał nas lunch na podwieszonych siedzeniach, z widokiem na rzekę płynącą pod nami. Dodatkowo trzeba było negocjować zdjęcia z fotografem. Niestety, zdjęcia były bardzo przeciętne, więc ich nie wrzuciłem.
Po lunchu odwiedziliśmy jeszcze jedno miejsce, świetny klimat, w Europie czegoś takiego nie znajdziecie.
Dodatkowo można popływać.
Micha się sama cieszy 😀
Wieczorem Ola chciała Aperola, natomiast ja spróbowałem lokalnej czekolady i herbaty, zwróćcie uwagę na kształt naczynia. W Turcji picie herbaty jest głęboko zakorzenioną tradycją i ważnym elementem kultury. Małe szklanki używane do serwowania herbaty stanowią integralną część tego rytuału i są symbolem gościnności oraz wspólnego spędzania czasu, mającym długą historię. Kształt tych szklanek jest również bardzo funkcjonalny. Pozwalają one na szybkie picie gorącego napoju, dzięki cieńszym ściankom, które pomagają utrzymać odpowiednią temperaturę herbaty. Dodatkowo, ich kształt sprawia, że są wygodne w trzymaniu i piciu.
Rejs statkiem wyglądał następująco: wypłynęliśmy z zatoki i płynęliśmy wzdłuż klifów, na których szczycie znajdują się ruiny Alanya Kalesi, które pokażę wam później. Dopłynęliśmy do plaży Kleopatry, a następnie do portu w Dimeku. Z portu wypłynęliśmy w pełne morze, gdzie była dyskoteka i piana. Po zabawie wróciliśmy do początkowego portu.
Pamiętajcie, aby uważać podczas upałów — mimo że używaliśmy kremu do opalania z filtrem 50, trochę się poparzyliśmy.
Stojąc na dziobie statku czułem się jak król Świata.
Podczas rejsu było kilka miejsc, gdzie statek się zatrzymywał i można było popływać.
Nad statkiem widać ruiny zamku, ale nie tylko — nowoczesne domy również wkomponowują się w krajobraz.
Płynęliśmy wzdłuż skał, na samym szczycie znajdują się ruiny zamku.
Zastanawia mnie jak wyrosły tam drzewa? 🤔
Rejs statkiem odbywał się w towarzystwie innych jednostek; w porcie czekało około kilkunastu takich statków.
Piana ale czad! 🙂
Po rejsie zgłodnieliśmy, więc zamówiłem kebaba, który jest daniem pochodzącym z Turcji. Ola zamówiła pinsę.
Wieczorne spacery po plaży polecam – woda jest cały czas ciepła.
Ostania wycieczka, czyli quad safari.
Ubrudzeni ale szczęśliwi 🙂
Jedno z dań, które można było skompletować samodzielnie z bufetu, zawierało pomidory, kawałki kurczaka i ryby, kaszę oraz frytki. Jednak przez większość czasu serwowano dania głównie wegetariańskie. W mojej opinii nie było źle, ale na pewno odbiegało od standardów europejskich.
Dużo chodziliśmy po mieście, właściwie każdego dnia odwiedzaliśmy nowe miejsce.
Cztery gałki lodów za 6 zł? Tylko w Turcji 😀
Z Olą szykujemy się znowu do wyjścia na miasto, pozytywne nastawienie jest! 😀
Przejazd kolejką bez czekania w kolejce, w której siedzieliśmy sami, bez żadnych obcych ludzi, kosztował nas w obie strony około 40 euro.
Widok z kolejki na plażę Kleopatry.
Typowe wagoniki, wydaje mi się że w Polsce są podobne.
Widok na miasto jest niesamowity! Wyjazd kolejką zajmuje około 5/7 minut.
Po ruinach zamku prowadzą różne ścieżki, w tym stalowe podesty wykończone drewnem.
Widok na zatokę, skąd odpływają statki (dokładnie tam kupiliśmy wszystkie wycieczki).
Tę twierdzę próbował kiedyś zdobyć Aleksander Wielki, jednak nie udało mu się tego dokonać.
Temperatura w Turcji jest zupełnie inaczej odczuwalna przez panującą tam wilgotność.
Pomyśleć, że kiedyś to wszystko funkcjonowało…
Zobaczcie jakie masywne mury.
Ruiny zamku znajduję się zaraz nad klifami, które opływaliśmy statkiem.
Poza ruinami zamku, można znaleźć również liczne sklepiki z pamiątkami oraz meczet.
Przed wejściem do meczetu wszyscy muszą zdjąć buty, a kobiety dodatkowo zakryć głowę. Przy wejściu leżały dostępne chusty na wypadek, gdyby ktoś nie miał własnej.
Aleksandra w meczecie 😉
A po wyciecze należy się jakieś jedzonko, tym razem lokalny fast food 😀
Alanya lata 30, 40, 50 oraz 60 ubiegłego wieku.
Pozdrowionka ze słonecznej Alanyi 🙂 #koks
Wyruszamy na bazar…
Turcja słynie z licznych ulicznych bazarów, gdzie za kilka euro można kupić całkiem dobre repliki ubrań znanych marek.
Ostatni dzień i jeden z ostatnich widoków z naszego pokoju hotelowego.
Czas na „coś” słodkiego.
A po posiłku krótki odpoczynek 🙂
Tutaj oczekujemy na autokar powrotny, który zawiezie nas na lotnisko w Antalyi.
Całe szczęście, że autokar był klimatyzowany.
Ostatni zachód słońca w Turcji, ale piękny! 😀
W drodze powrotnej dostaliśmy miejsca przy oknie. Lot samolotem trwał krócej niż zebranie wszystkich ludzi z hoteli i przejazd z Alanyi do Antalyi.